Dlaczego tu jestem?

Przechodząc ulicą, jadąc windą, na zakupach, w sklepach, aptekach- wszędzie widzę znajomy widok. Ludzi, którzy swoim wyrazem twarzy, postawą sprawiają wrażenie jakby nie wiedzieli po co żyją. Mają wyrazy twarzy jakby robili coś za karę. Za karę stoją w kolejce, za karę jadą z dziewczyną na zakupy, których szczerze nienawidzą, za karę idą do szkoły, na uczelnię, do pracy. Wcześniej myślałam, że to wina pogody- zimno, nic się nie chce. Ale teraz, w słoneczne dni, widzę to samo. Najgorsze w tym wszystkim wydaje się to, że jestem częścią tego społeczeństwa. Kiedy nie uśmiechałam się do innych, szłam przed siebie zdenerwowana faktem, że w ogóle muszę gdzieś iść, coś załatwić, niejako przyczyniałam się do tego, że ludzie odzwierciedlali moją postawę. Brzmi dziwnie? Być może, ale sądzę, że jest w tym wiele prawdy. Wystarczy głupi uśmiech, odezwanie się do kogoś- nawet zapytanie o drogę- i ludzie wydają się "bardziej ludzcy". Wydaje mi się, że ludzie traktują swoje życie jako coś przypadkowego, sami kreują się na ofiary własnego losu. Pisząc LUDZIE, mam na myśli również siebie. Być może przez chorobę, może charakter, stałam się "liściem na wietrze". Przechodzę od stanu radości, euforii po smutek, lęk przed tym co będzie jutro, za miesiąc, za rok. W zależności od tego jak zawieje wiatr, tak się czułam. Pionek w grze, zdany na przypadkowy ruch, decyzję innych. Bardzo pomogły mi rozmowy z innymi (szczególnie jedną osobą, której nigdy nie podejrzewałam o to, że będzie przejmować się tym, co się ze mną dzieje). Odkąd zaczęłam patrzeć na świat i oczywiście ludzi, w nieco inny sposób, nagle wszystkie obawy stały się niczym. Oczywiście, że czasami wracają, ale to już nie to co kiedyś. Przestałam bać się jutra, ponieważ przestałam dbać o to co wydarzy się następnego dnia. To tak jak ze sprzedażą samochodu- Kiedy rezygnujesz ze sprzedaży, nagle wszyscy chcą kupić. Poznałam osobę, która nigdy w życiu nie napisała CV, nie robiła setek badań, których wydaje się, że wymagają pracodawcy. Mimo tego, od kilku lat pracuje, zarabia całkiem nieźle. Powiedziała mi, że nigdy nie starała się o pracę, nie myślała czy sobie poradzi. "Nikt z Nas nie urodził się ze zdolnością do pracy"- jej podejście jest nietypowe, ponieważ jej sposób myślenia różni się od myślenia innych ludzi. 

Warunkiem osiągnięcia szczęścia jest spokój. Uwierzcie mi, że spokój jest jedyną rzeczą, która nie wyrządzi większego zamętu w naszym życiu. Kiedy nieustannie za czymś gonimy, przejmujemy się tym co będzie, robimy sobie tylko krzywdę. Naprawdę istnieje coś takiego, jak zbyt usilne dążenie do celu. Z czasem przeradza się ono w depresję - "Jeżeli nie dostanę tej pracy to się zabiję", "Jeżeli on ze mną zerwie to nie dam sobie rady". Nie chodzi o to, żeby wmawiać sobie "Kogo to obchodzi, po co się przejmować?" Ludzie zaangażowani, ale zdystansowani powiedzą raczej "Tak czy inaczej znajdę pracę, zajmie mi to tylko nieco więcej czasu, a poza tym mam jeszcze trochę oszczędności", "Nie jestem przecież od niego uzależniona, sama też świetnie dam sobie radę, nie będę uzależniać swojego szczęścia od bycia z kimś, kto tego nie chce". Z doświadczenia wiem, że czasami lepiej powstrzymać się i poczekać na lepszą ofertę pracy, a co do drugiego, to taka osoba łatwo zadowoli się byle czym i nie ma czego żałować. Pod żadnym pozorem nie łączmy naszego szczęścia z czymś zewnętrznym. Prawdziwe szczęście może płynąć jedynie z Naszego wnętrza. 
Każdy z Nas ma jakąś misję, to że jestem w tym miejscu i jestem tą a nie inną osobą, jedyną i niepowtarzalną nie jest i nie może być przypadkiem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monogamia? Nie, dzięki.

Video Pytania-Odpowiedzi 1