Samodzielność na studiach.

Większość z Nas marzyła o wyrwaniu się z domu rodzinnego, wracania do domu o której chcemy, DECYDOWANIA O SOBIE. Jednak czy dorosłość to niemal same plusy? Oczywiście, że nie. Ja doszukałabym się więcej minusów, ale postaram się pisać obiektywnie.

Pierwszą rzeczą są nieszczęsne pieniądze. Każdy student wie, że ile by nie zarobił/dostał i tak na koniec miesiąca będzie oglądał uważnie każdą złotówkę, którą wyda. Na początku drugiego roku chodziłam do krótkich prac tzw. umowa-zlecenie. Szybko jednak doszłam do wniosku, że nie uda mi się połączyć moim obecnych studiów z pracą. Zdałam się na to co dostaję od rodziców. Powiem Wam szczerze (osoby które studiują, wiedzą o czym mówię), że nie jest to typowe kieszonkowe, które mogę wydać na raz, albo podzielić na 30 dni i się tego trzymać. Na studiach jest wiele nieprzewidzianych sytuacji- skserowanie/zakup książki, 12 godzin na uczelni w ciągu których muszę coś zjeść, a możliwości powrotu do mieszkania praktycznie nie ma, więc zostaje stołówka, bar. I wiele innych zdarzeń w których trzeba sięgnąć do portfela, bo przecież jesteśmy tylko ludźmi. Jeżeli spodoba mi się lakier do paznokci, bluzka, chcę zjeść coś lepszego, a póki co mnie stać to po prostu to kupuję. Nie myślę długo o tym, co będzie za tydzień.


Po drugie: Robię co chcę i o której chce. Niestety trzeba pamiętać, że studia to też obowiązek. Na większości zajęć masz dopuszczalną jedną-dwie nieobecności, są takie na których musisz być
zawsze. Swoje zajęcia zaczynam nieraz o 9:10, 7:30. Nie ma mowy o piciu, baletach, oglądaniu filmu do nocy. Musisz tak organizować czas, żeby się nie spóźnić i przede wszystkim czuć się jak człowiek podczas kilku/kilkunastu godzin zajęć. Z powodu moich problemów ze snem, myślałam nieraz o tym żeby zrezygnować. Idzie mi póki co w miarę dobrze, ale dobijał mnie plan zajęć, szczególnie w czwartki. Teraz sytuacja nieco się zmieniła, ale uwierzcie, że tutaj czas płynie inaczej niż w liceum/technikum. Praktycznie nie ma 45 minutowych zajęć. Moje zajęcia trwają 1,5 godziny, tak samo wykłady. Są też takie ćwiczenia, które zaczynają się o 17:30 a kończą o 20:40. 




Po trzecie: Jestem studentem więc jedyny mój obowiązek to nauka. Tylko który student tak robi? Może mały odsetek. Większość liczy, że jakoś to będzie. Przeciętnemu studentowi nie chce się uczyć do kolokwium, a co dopiero na 8-9 egzaminów. Oprócz studiów masz na głowie jeszcze stancję lub tak jak w moim przypadku mieszkanie, który to Ty musisz ogarniać, bo obcy ludzie z którymi mieszkasz mają gdzieś czy będzie w nim porządek. Pilnowanie rachunków, opłacanie na czas, telefony do spółdzielni, użeranie się z lokatorem, którego szczerze masz dość i inne problemy dnia codziennego. Poza tym musisz dbać o zawartość lodówki, po powrocie do domu nie ma już obiadów od mamy. Jeżeli sobie nie ugotujesz to nie masz co liczyć na ciepły obiad. Imprezy, domówki odbywają się często kosztem uczelni i
zdrowia. Ile można pić? W końcu zaczyna Cię nudzić takie życie. Wszystkie Twoje problemy są TYLKO TWOIMI PROBLEMAMI. Możesz powiedzieć o nich koleżance, znajomym ale tak naprawdę ich sytuacja często jest podobna do Twojej, a nawet jeżeli jest nieco lepsza to rzadko kiedy czują się zobowiązani do tego żeby Ci pomóc.



Okej, to były jedne z wad, które przyszły mi do głowy i z którymi w większości się borykam. Ale czy studia nie mają absolutnie żadnych plusów? Pewnie, że mają ale trzeba do nich dojrzeć. Uczą samodzielności- rzucasz się na głęboką wodę, ale wtedy masz największą szansę żeby szybko nauczyć się pływać. Uczą zarządzania swoim czasem, umiejętnego wydawania pieniędzy. Są dobrym sposobem aby sprawdzić swoją wytrwałość, zorganizowanie i gotowość do założenia w przyszłości własnej rodziny. To czy ktoś się na nie wybiera jest jego indywidualną sprawą. Jednak moim zdaniem warto przemyśleć czy idziemy na nie dlatego że wiążemy z nimi przyszłość, czy po to aby uwolnić się od rodziców lub imprezować.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monogamia? Nie, dzięki.

Video Pytania-Odpowiedzi 1