Ateistka? Bój się Boga.

Jak to jest być jedyną ateistką w rodzinie? Może Ciebie też dotyczy problem wychowania z naciskiem na katolicyzm. Może jesteś "wierzący, ale niepraktykujący. Może zastanawiasz się, czy chodzenie do kościoła musi (lub powinno) iść w parze z wiarą w Boga? A może może masz świadomość, że Kościół kłamie, ale przecież nie musisz wierzyć w Kościół, a na mszę idziesz dla Boga a nie dla księdza. Hmmm...

Zacznę od tego, że przez większą część świadomego życia byłam osobą wierzącą i nie byłam w stanie zrozumieć jak ktoś może nie wierzyć w istnienie Boga lub chociażby próbować je zakwestionować. W dużej mierze zawdzięczam ten sposób myślenia najbliższej rodzinie. Mniej więcej do 13-14 roku życia regularnie uczęszczałam na msze święte, czytałam Biblię, niezależnie od tego czy coś mi wyszło czy nie, składałam ręce do modlitwy i potrafiłam prosić, przepraszać, dziękować za wszystko co tylko przyszło mi do głowy. Mniej więcej około 15 roku życia, kiedy anoreksja była u mnie na tyle rozwinięta, że moje myśli skupiały się jedynie wokół jedzenie, Bóg, kościół i modlitwa zaczęły odchodzić na dalszy plan. O ile w tamtym czasie rodzina była dla mnie powiedzmy że tolerancyjna w tej kwestii, o tyle po wyjściu ze szpitala i dojściu do siebie, zaczęło się zwracanie uwagi na OBOWIĄZEK uczęszczania na mszę świętą. 

Wzorcowo, powinno wyglądać to tak, że osoby u progu dorosłości decydują o tym czy i w jaki sposób wierzą. Być może w takim rodzinach jest już chociażby jeden antagonista jedynej niewątpliwie słusznej (sarkazm) doktryny. Tak się złożyło, że zarówno moi rodzice, jak i dziadkowie z jednej i drugiej strony byli/są na granicy fanatyzmu religijnego. Czytając Pismo Święte, doszłam do wniosku, że wiara w Boga nie ma nic wspólnego z uczęszczaniem na msze święte, płaceniem składek parafialnych, opłacaniem 20-minutowych mszy świętych na których ksiądz proboszcz i tak przekręca na wszystkie możliwe sposoby nazwisko zmarłego, bo jak twierdzi to, jakie on nazwisko wymówi i tak nie ma znaczenia. Stopniowo, mniej więcej po 18. urodzinach zaczęłam odchodzić od tradycyjnego w mojej rodzinie (jak też w wielu rodzinach) modelu wiary. Nadal słyszałam wszechobecne w rodzinie "Dzięki Bogu zdałaś", "Dzięki Bogu jesteś zdrowa". Jedyne, co mi się cisnęło wtedy na usta to "W takim razie niepotrzebnie się uczyłam cały tydzień, skoro to i tak wszystko dzięki Bogu" albo "Czyli jak jestem zdrowa to jest to skutek opieki Boga, ale jak wytłumaczyć chorobę albo próbę samobójczą?". W tamtym momencie zaczęłam kwestionować istnienie Boga, jakkolwiek pojmowanego.

W ten sposób od osoby głęboko religijnej stałam się agnostykiem. Przez kolejne dwa-trzy lata zaczęłam interesować się nieścisłościami w Piśmie Świętym. W momencie, kiedy przeczytałam, że nietoperz w ST zaliczany był do ptaków (na tamtejszy stan wiedzy), zaczęłam poddawać w wątpliwość czy Duch Święty, pod którego natchnieniem rzekomo pisane było Pismo, na pewno był aż tak natchniony. Skoro mylił się w tak podstawowej, czysto biologicznej kwestii, to czy można wierzyć i bezkrytycznie przyjmować wszystko, co wyszło niejako spod jego myśli. Oczywiście jest to jedynie wierzchołek góry lodowej błędów, niedomówień i pomyłek w tej niewątpliwie świętej księdze.

Nie potrafię podać konkretnej daty, konkretnego dnia, w którym obudziłam się i stwierdziłam BOGA NIE MA. Bliżej niż do ateizmu jest mi obecnie do anty-teizmu. Uważam, że religia wywiera szkodliwy wpływ na nasze życie i tworzy niepotrzebne podziały. Uważam, że kwestia religii, zupełnie tak samo jak preferencji politycznych, jest osobistym wyborem i decyzją (a przynajmniej powinno być) każdego z nas. Staram się postrzegać człowieka całościowo, a nie przez pryzmat jego wiary czy niewiary. Nie robi na mnie zupełnie żadnego wrażenia to, że ktoś uczęszcza co tydzień na mszę świętą, spowiada się do drewnianych drzwi wdychając oddech faceta w sukience czy należy do grup wyznaniowych. Jeżeli ma na to czas, nie ma co robić ze swoim życiem, traktuje to jako autoterapię czy cokolwiek innego - W PORZĄDKU. Wiem jak to jest być nietolerowanym i odrzucanym, nie chcę żeby to działało w dwie strony. Dobrze byłoby tylko, żeby oprócz wyciągania rąk z pieniędzmi w stronę tacy, takie osoby potrafiły wyciągnąć równie ochoczo rękę do drugiego człowieka. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monogamia? Nie, dzięki.

Video Pytania-Odpowiedzi 1