10 lat

#15lat

Czuję, że tracę  kontrolę. Całkowicie paradoksalnie. Kontroluję  każą kalorię, każdy odruch ciała. Waga zaczyna spadać, czuję się lepiej, kiedy zjadam mniej niż poprzedniego dnia. Nieważne czy o 500 czy o 50 kalorii. Najważniejsze, że mniej. Mieszkam na stałe z rodzicami, prawie nikt do mnie nie przychodzi. Nie jestem do tego przyzwyczajona. Coraz bardziej uciekam w świat offline. Są tam osoby podobne do mnie. Mam wrażenie, że nagle zamiast 3-4 realnych koleżanek mam kilkanaście wirtualnych. Rozumiemy się doskonale, każda dąży do jak najmniejszej wagi. To staje się obsesją. Łamanie regulaminu - pisanie o chorobach, konieczności spożywania odpowiedniej liczby kalorii, o złym samopoczuciu jest karane wykluczeniem. Nie ma między nami żadnych ograniczeń i barier wiekowych. Możesz mieć 13, możesz mieć 25 lat. Nie ma znaczenia, liczy się wspólny cel. We wrześniu jest już tragicznie. Ważę tylko trochę ponad 30 kilogramów. Przy 166 centymetrach wzrostu. Pierwszy raz zaczynam czuć się gorzej, jest mi strasznie zimno. Bez gorących kąpieli, które parzą moją skórę, czuję, że zamarzam. Płacz babci, tłumaczenie rodziców, że nic nie mogą z tym zrobić. I ja, dla której jedzenie już w zasadzie nie istnieje. Codziennie chce umrzeć, modlę się, żeby jutro już nie wstać. Widzę, że inni patrzą z obrzydzeniem, ale mi jest już wszystko jedno, chcę tylko zobaczyć dwójkę z przodu, może być 29, później mogę umrzeć. Trafiam do szpitala. Mam robione wszystkie badania, trwa to miesiąc. Zaczynam się objadać. Jem co noc takie ilości jedzenia, które zdrowy człowiek zjadłby w ciągu 2-3 dni. Czasami wymiotuję, ale nie robię już tego specjalnie. Po miesiącu wracam o 10 kilogramów cięższa. Każdy ma nadzieję, że teraz już będzie dobrze. Nie jest. Jem, bo jestem do tego przyzwyczajona. Zaczynam i ciężko mi przestać. Poznaję kogoś, w zasadzie to nie jest istotne, bo wiem, że to przejściowe. Jednak po zerwaniu znowu przestaje mi się chcieć żyć. Piszę listy. Do niego, żeby się nie obwiniał, bo to moja decyzja, którą podjęłam dawno temu, zanim się poznaliśmy. List do rodziców, babci i ówczesnej przyjaciółki. Idę tego dnia do szkoły, ale zaraz wracam. Wszystko mam zaplanowane. Wykonuję plan. Jednak nie wszystko da się przewidzieć. Kolejne tygodnie w szpitalu. Mama godzi się na oddanie mi części swojej wątroby zanim jeszcze będą wyniki. Nie mogę tego znieść. 


#16lat

Mama składa mi życzenia urodzinowe. Patrzę w kalendarz, nie zdaję sobie sprawy z tego, że to dzisiaj. Najgorsze urodziny w moim życiu. Mam teraz blond włosy, palę papierosy, mam najwyższą wagę w życiu i nie przejmuję się niczym. Nie jestem już kujonką, pierwszy raz odbieram świadectwo bez czerwonego paska. Straciłam praktycznie wszystkich znajomych. Zostały mi 2-3 osoby do których mogę się odezwać. Mam wrażenie, że nikt mnie nie lubi, ale kompletnie nie wiem jak to zmienić. Martwię się wszystkim. 

 

#17lat

 

Poznaję chłopaka, któremu naprawdę na mnie zależy. Nie potrafię się przed nim otworzyć. Mam wrażenie, że skończy się jak poprzednio. Czuję się dużo lepsza, mam wrażenie, że mogę wszystko. Nie mam już praktycznie nikogo, ale przestałam się tym przejmować. Nie dogadujemy się, z mojej winy. Spędzamy sylwestra oddzielnie. Pojechał do innej, dostaje od niej wiadomości z jego telefonu. Boli. Na sylwestrze poznaję kogoś, z kim 1,5 miesiąca później tworzę związek. Pierwszy prawdziwy związek z moim życiu.

 

#18lat

 Znowu chudnę. Waga wskazuje już zaledwie 41 kilogramy. Jestem uzależniona od nikotyny. Swoje osiemnaste urodziny świętuje z chłopakiem, siostrą i kilkoma znajomymi. Bardziej siostry niż moimi, ale lubiłam wszystkie te dziewczyny. Jestem szczęśliwa. Miesiąc później rodzice organizują mi przyjęcie urodzinowe. Nie przyjeżdża najlepsza koleżanka, dowiadują się o tym w trakcie imprezy od innych znajomych. Nie przychodzi też osoba, która kiedyś była dla mnie ważna, wtedy stała się powietrzem. Poprawiam oceny, niewiele brakuje mi do paska. Nie udaje się, trudno. Nie przyjmuję się tym. Są wakacje. Cieszę się z każdego dnia. Nie potrafię odstawić proszków na sen. Czuje się wtedy lepiej. Nie można łączyć ich z alkoholem. Ja łączę. Nie jestem wtedy sobą. Nic nie pamiętam. Na szczęście mam hamulce. Ulga. 


#19lat

Koniec liceum. Koniec znajomości i koniec związku. Jestem załamana. Nie wiem co robię na takich studiach. Czuję, że nie nadaje się do niczego. Wybieram drogę na skróty. Męczy mnie to, ale nie potrafię nikomu zaufać. Wszystko jest powierzchowne. Shit testy, jedziemy do moich rodziców. Nie jest moim chłopakiem, po prostu go lubię, ale chyba nawzajem sobie nie wierzymy. Daje mi prezent, który wyrzucę dopiero pięć lat później. Znowu sama. Impreza, robię małą domówkę dla znajomych ze studiów. On wydaje się być okej, jest moim przeciwieństwem. Wszędzie go pełno, odzywa się nawet, gdy nie ma nic do powiedzenia. Imponuje mi jego ekstrawertyzm. Moje przeciwieństwo. 


#20lat

Idę do pierwszej poważnej pracy. Mieszkamy razem. Zaczynamy się kłócić. Czuję, że tracę kontrolę nad życiem. Pierwsze napady lęku. Boję  się wychodzić sama z domu, nienawidzę go i potrzebuję. Umiera ukochana osoba. Ja na pogrzebie z zapaleniem gardła i zatok. Grudzień, nie czuję nic, to ja chciałabym leżeć w tym grobie. Nie śpię, nie jem. Rzucam palenie, za dużo widziałam. Nie chcę się truć tym, co go zabiło.

#21lat

Koniec, wyprowadza się i nie chcemy się znać. Po wakacjach znowu jesteśmy znajomymi. Jestem jak pies ogrodnika. Ma mnie gdzieś, ale nie pozwalam mu zapomnieć o przeszłości. Powrót.Znowu jestem bardzo szczupła. Zaczynam liczyć kalorie. Mam rozjaśnione włosy. Czuję kontrolę nad swoim życiem. Nie łudzę się już, że poznam koleżankę, której będę mogła zaufać. Boję się, że powiem coś o przeszłości. Duszę w sobie wszystko. Kolejne zerwanie. Ataki paniki i lęku są coraz silniejsze. Nie wiem co robić.


#22lata

Nie czuję się sobą. On decyduje o wszystkim. Jestem jak pies na łańcuchu. Zmieniam prace, robię cokolwiek żeby czuć się potrzebna i użyteczna.


#23lata

Jedzenie schodzi na dalszy plan. Nie postrzegam siebie przez pryzmat tego, jak wyglądam i ile ważę. Czuję, że odzyskuję wolność. Dowiaduję się o zmianie nowotworowej, godzę się na jej wycięcie. Węzły chłonne nie zostały jeszcze zaatakowane. Pierwszy raz wracam do domu z myślą, że chcę żyć. Przestaję myśleć o śmierci i o wykańczaniu organizmu. Od tej pory nie ma dla mnie niczego, co byłoby ważniejsze od życia.
Rozstajemy się ostatni raz. Znowu pojawia się problem z samoakceptacją. Nie wierzę też, że ktoś będzie chciał ze mną być. Boję się, że ktoś zapyta o przeszłość, że powiem za dużo. Nie chcę, żeby ktoś wiedział. Dzwonię do niego z głupim "Co robisz?". Dwa dni później przyjeżdża. Obiecujemy sobie, że następne zerwanie będzie ostatnie. Poznaję koleżankę. Ma dziecko, nie przeszkadza mi to. Czuję się wykorzystywana. Widzę, jak pije alkohol przy dziecku. Wychodzę i żałuję, że nie wezwałam policji.


#24lata

Kończę studia. Zaręczamy się w tym samym dniu, chwilę po obronie. Nie wiem co dalej. Rzucam pracę w kawiarnio-lodziarni. Codziennie jeździmy po całym Lublinie w poszukiwaniu pracy. Wszędzie mówią to samo - nie ma miejsc i pieniędzy. Jedziemy do placówki integracyjnej. Praca ma polegać na myciu i zmienianiu pieluch dzieciom. Okazuje się, że dzieci są niewiele młodsze ode mnie. Patrzę na nie i wiem, że nie będą miała siły ich udźwignąć. Wracam do domu z płaczem. Rozszerzamy krąg poszukiwań na całe województwo. Nie mam prawa jazdy. Będę musiała wychodzi z domu o 4:30 żeby na 6:00 być w pracy. Godzę się na to. Po jakimś czasie wykańcza mnie to psychicznie. Rezygnuję.


#25lat

Dzięki siostrze znajduję pracę w Puławach. Myślę, że to na chwilę, ale idzie mi coraz lepiej. Zarabiam prawdziwe pieniądze, w końcu pracuję za więcej niż minimalna. Zakładam własną działalność. Zaczyna mi odbijać. Patrzę na wszystkich z góry. Mam spore oszczędności. Nie spodziewałam się, że tak szybko to przyjdzie. Szybko zaczyna też ubywać. Nie przejmuję się tym, słyszę wtedy, że bidne osoby są takie, bo udają bogate. Zgadzam się z tym, wracam do domu i nie śpię całą noc. Przestaję pracować po 16 godzin dziennie, czuję się źle i słabo. Mam złe wyniki badań, niedobory. Wybieram zdrowie, przestaję myśleć o pieniądzach, chcę cieszyć się życiem, ale nie mogę. Lockdown.


 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monogamia? Nie, dzięki.

Video Pytania-Odpowiedzi 1